piątek, 23 stycznia 2009

Między wierszami

Oglądaliście pierwszą część Shreka? Z pewnością :)
Otóż pewnego dnia uderzyła mnie pewna analogia zachodząca między księżniczką Fioną a... kobietą.
Na nieszczęsną księżniczkę zostaje rzucona klątwa, dzięki której po zachodzie słońca zmienia się ona w brzydką, całkowicie aseksualną ogrzycę. Za dnia urzekająco piękna (ruda!), filigranowa i elokwentna dziewczyna, z nastaniem nocy mutuje w potwora, aczkolwiek również niekiepsko wygadanego. Fiona wstydzi się tego kim się staje i dlatego spędza noce sama, ukryta przed wzrokiem osób postronnych.
A kobieta?
Za dnia piękna, zadbana, niemalże bez skazy. Przyciąga oczy, serce, przyćmiewa rozum i rozsądek.
Zaś nocą... Wałki na głowie, maseczka na twarzy, waciki pomiędzy palcami u stóp... I gdera ;P
Przy czym wcale się tego nie wstydzi.

Jako facet który nigdy na żywo wałków na głowie nie widział i potworności kobiet po zmroku nie uświadczył, doszedłem do wniosku że takowy zbieg okoliczności, czy może jednak prawdziwa analogia, jest wynikiem złośliwości twórców filmu. Albo fikołkiem skołatanego nadmiarem pracy umysłu autora tego posta ;P I bynajmniej nie wyraża autentycznych poglądów i opinii tego pana. Jest tylko efektem swobodnego galopu rozhukanych myśli :>

Ale z drugiej strony...
Przecież Fiona znajduje faceta który się w niej zakochuje i mimo szkaradnej przemiany, nadal uważa że jest dla niego spełnieniem marzeń.
A najciekawsze jest to, że ów pan to jeszcze większa szkarada, a do tego gbur i prostak.
Z tym że 24 godziny na dobę ;)


poniedziałek, 5 stycznia 2009

Witaminki

No więc tak...
W łykaniu gówna istnieje jakiś cel, uświęcony środek w dążeniu do idealnej równowagi.
Równowagi hormonalnej i ideologicznej.
Bo gówno jest zdrowe. Z zasady.

Nie znam przyczyny takiego stanu rzeczy ale im coś smakuje gorzej, czyli smak tego czegoś oscyluje bliżej gówna, wtedy możemy mieć tym większą pewność że zadziała.
Bo to co słodkie i łatwo przechodzi przez przełyk jest złe. Jeśli nie na krótką, to już na pewno na dłużą metę. Odwieczne prawo nakazuje wyjść mu bokiem. Prędzej czy później.

Booo...
Bo syntetyki są słodkie, przyjemne w dawkowaniu i dają złudną nadzieję że wszelkie, nawet najbardziej zaawansowane gówno, da się zneutralizować niewielką, zbitą w cisną kapsułkę masą cukru i syntetycznych mikroelementów.

Nie ma lekko. Ogień zwalczaj ogniem, gówno gównem lecz.
Im bardziej się skrzywisz, tym prędzej efekt odczujesz.

Reasumując.
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
Jakkolwiek smakuje.

Pozdrowienia dla Pani Jadzi :)