"Jesteśmy mistrzami moi przyjaciele" jak śpiewał Freddy Mercury już wtedy, gdy połowa populacji takiego np. Second Life jeszcze nie opuściła łona matki.
Wśród ogólnego narzekania i czarnowidztwa mało kto dostrzega fakt, jakim to osiągnięciem przyszło nam się wykazać już na początku swojej, jakże nędznej egzystencji.
Nie każdy pamięta że jest wybrańcem, nie każdy pamięta że był jednym spośród milionów.
Ponad 50 milionów.
Plemników, instynktownie zmierzających do dość enigmatycznego celu.
Wygraliśmy, proszę państwa. Ty, ja, oni... Wszyscy byliśmy pierwsi. Każdy którego widzisz na co dzień, to zwycięzca jedynego w swoim rodzaju maratonu.
Bo od maratonu zaczynamy życie, proszę Państwa ;P
Tak, tak.
Chociaż z drugiej strony to może sprint na... No właśnie, na ile? Kilometr?
Nieważne.
Tak więc "We are the champions" narodzie, świecie, galaktyko.
I równie pomyślnej mety.
Życzę ;P
---
Podziękowania dla Linki za nieświadome aczkolwiek szczere ukierunkowanie na ciąg myślowy którego efektem jest tenże post :)